I u nas coś ruszyło...
Wkońcu, po długiej przerwie coś się u nas dzieje...
Pomijając oczywiste już u nas różne budowlane perypetie i przeboje- do Winogronek wkroczyło trzech dzielnych muszkieterów, którzy wzięli na swoje barki wykończenie, czyli wygładzenie i podrasowanie naszych nie czterech ale więcej ścian.
Jakby nie patrzeć do zjazdu zostało nam około 25 tygodni, więc czasu mało na to wszystko co by się zrobić chciało. Dziś wiem, że nie zdążymy ze wszystkim... Będziemy wykańczać się systematycznie, ale oczywiście nie damy się, bo bagaż doświadczeń budowlanych mamy ogromny, ba- przeogromny, więc już mi nawet nie straszne jest zamieszkanie z tylko jedną funkcjonującą łazienką... Zaczynamy oczywiście od dołu. Zrobimy salon, łazienkę i kuchnię (choć pewnie z tymczasowymi meblami i sprzętem) i wcale nie będę przejmowała się błotem na podwórku i niewykafelkowaną kotłownią! Będę mieszkać u siebie i przede wszystkim będę w Polsce!!!
Pomału dojdziemy do wymarzonego stanu naszego domku i jego otoczenia- ważne, że mamy siebie, mamy zdrowie i mamy na kogo liczyć!